poniedziałek, 10 lutego 2014

Paleta Lovely Nude Make Up Kit

Ostatnio wstąpiłam do Rossmana po parę potrzebnych mi rzeczy. Oczywiscie, nie byłabym soba, gdybym ominęła szafy z kolorówką. Znalazłam paletkę nudowych cieni z Lovely. Pierwszy raz ja widziałam, więc pomyślałam, że czemu by jej nie wypróbować, zwłaszcza, że cena była bardzo kusząca. 
A więc mamy dwanaści kolorów, w tym cztery matowe, reszta metaliczne. Nie oszukujmy się, opakowanie jest dośc tandetne, plastikowe, ale czego chcieć więcej za cene nie całych dwunastu złotych?
A więc kolorystyka świetnie nadaje się na dzień - robi wrażenie  i bardzo przypomina tą z kultowej paletki Naked2.
Nie ukrywam, że najbardziej liczyłam na matowe cienie, bo chciałam coś co nadaje się na dzień. Niestety sie zawiodłam.

Pierwsza próba okazałą się porażką. O ile metaliczne cienie daja radę, to matowe są beznadziejne i bezużyteczne. Bardzo słabo u nich z pigmentacją. Próbowałam je uchwycić na zdjęciu, ale poprostu się nie dało. W dodatku cienie strasznie się sypią, dlatego aplikacja jest wręcz katorgą.


Odrobinę inaczej wygląda aplikacja cieni na mokro. W tym przypadku sa one nieco bardziej widoczne i nie osypują się az tak bardzo.

Jeżeli chodzi zaś o trwałosć to  jest ona dośc kiepska. Cienie po 4 godzinach jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki  znikneły, a to zdecydowanie nie jest czas, który by mnie satysfakcjonował.

Poniżej zdjęcie matowych cieni zaaplikowanych na mokro. 


Czy warto? Myślę, że jest to paletka dla osób cierpliwych, ja na pewno do takich nie należę.
Może przekonam się do 8 metalicznych cieni, ale będę ich zapewne uzywac sporadycznie, więc kolejna paletka będzie leżeć bezczynnie w szafce, czego bardzo żałuję.
Myślę, ze najlepszym pomysłem będzie udanie się w najbliższym czasie do Inglota i wybranie jakiś kolorów, których będę używać.

Pozdrawiam. :)


sobota, 8 lutego 2014

My Darling.

Weekend mija bardzo szybko, jak to zwykle bywa gdy długo go wyczekujemy po tygodniu pracy, czy szkoły. W moim przypadku są to  praktyki z których postaram sie za niedługo zrobić jakąś relację.
Pogoda za oknem tak jest cudna, ale namieszała mi tak w głowie, że skłonna byłam biegać po mieście bez kurtki i tak to nabawiłam się zatkanego nosa i bolącej głowy. Brawa dla mnie. Niedziela zapowiada się bardzo ciekawie, czyli w łóżku, z kubkiem herbaty- oczywiście.

Były już modelki, teraz czas na najcudowniejszego modela na świecie.

 <3











piątek, 7 lutego 2014

Maybelline, Eye Studio, Lasting Drama Gel Liner (Eyeliner w żelu)

Moja przygode z eyelinerami zaczęłam dobre dwa lata temu, kiedy to spodobały mi się kreski na powiekach i zakupiłam mój pierwszy tusz do kresek w sklepie "wszystko po..". Wiadomo, było to niezwykłe badziewie, którym stasznie cięzko było cokolwiek wyczarować. Pamiętam, że konsystencja była bardzo rzadka, tusz robił "prześwity", czerń trudno było nazwać czernią, a pędzelek miał bardzo rzadkie włosie.

Potem przeżuciłąm się na Wibo - nie trzeba go chyba nikomu przedstawiać - i okazał się hitem.
Ale że kosmetyki szybko mi się nudzą i lubię testować nowości, to następnie był eyeliner z Miss Sporty a teraz skusiłam się na tak wychwalany przez wszystkich eyeliner z Maybelline - w żelu.


Znalazłam go w promocji, właściwie to skusiło mnie do zakupu. Kosztował bodajże 28 zł.
W niepozornym  pudełeczku ( w życiu nie pomyślałabym że to eyeliner) znajdziemy słoiczek z eyelinerem oraz pędzelek. Od razu przystąpiłam do działania.

A więc, czerń jest czernią, może nie jest to jakaś ekstra głęboka czerń, ale nie narzekam. W ciagu dnia nie blaknie.  Chwilę po umalowaniu lubi się rozmazywać, odbijać, długo zsycha, więc trzeba uważać, żeby nie daj boże kichnąć czy mrugnąć. Jest to zdecydowanie dla nie minus, gdyż jestem bardzo niecierpliwa.
Trwałość jest dobra, na mojej powiecie wytrzymuje cały dzień bez osypywania się, czy pęknięć- czyli podobnie jak wibo. Nie wiem jak sprawdzi się na tłustej cerze, na szczęście nie mam takiego problemu, ale podejrzewam, że będzie się odbijać w ciągu dnia na powiekach.

O ile żel jest całkiem dobry, to pędzele sprawia tylko na początku wrażenie profesjonalnego i solidnie
wykonanego. Nie mam go długo, bo tylko 2 tygodnie. Nie wiem czy to wina częstego mycia, ale juz po tak krótkim czasie zaczynają wystawiać z niego pojedyncze włoski, które muszę na bieżąco wycinać, bo inaczej przeszkadzały by mi w malowaniu. Będę musiała się zaopatrzyć w inny, ten przyda się do czegoś innego.

Rasumując, jestem z niego zadowolona, ale na pewno w najbliższym czasie będe musiałą zaopatrzyć się w inny pędzelek.
Nie wiem, czy kupię go ponownie, bo sprawdza się róznie dobrze jak mój ulubieniec z wibo, którego cena jest jednak dużo niższa.

Zuziaa

No to mam i sesję z Zuzią. ^^
Lekko nie było, było zimno i robiło sie już ciemno( to sprawiło, że jakość jest, jaka jest), ale myślę, że nawet nam ta współpraca w trójkę wyszła.
No i na szczęście lekkie problemy z makijażem nie przeszkodziły nam w naszych planach. Widocznie, nie nadaję się do malowania innych, zwłaszcza gdy ktoś mnie rozśmiesza. :


Nad jakościom ubolewam, ale robiło się już ciemno, dlatego musiałam pracować na dość wysokim ISO.