A więc mamy dwanaści kolorów, w tym cztery matowe, reszta metaliczne. Nie oszukujmy się, opakowanie jest dośc tandetne, plastikowe, ale czego chcieć więcej za cene nie całych dwunastu złotych?
A więc kolorystyka świetnie nadaje się na dzień - robi wrażenie i bardzo przypomina tą z kultowej paletki Naked2.
Nie ukrywam, że najbardziej liczyłam na matowe cienie, bo chciałam coś co nadaje się na dzień. Niestety sie zawiodłam.
Pierwsza próba okazałą się porażką. O ile metaliczne cienie daja radę, to matowe są beznadziejne i bezużyteczne. Bardzo słabo u nich z pigmentacją. Próbowałam je uchwycić na zdjęciu, ale poprostu się nie dało. W dodatku cienie strasznie się sypią, dlatego aplikacja jest wręcz katorgą.
Odrobinę inaczej wygląda aplikacja cieni na mokro. W tym przypadku sa one nieco bardziej widoczne i nie osypują się az tak bardzo.
Jeżeli chodzi zaś o trwałosć to jest ona dośc kiepska. Cienie po 4 godzinach jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikneły, a to zdecydowanie nie jest czas, który by mnie satysfakcjonował.
Poniżej zdjęcie matowych cieni zaaplikowanych na mokro.
Czy warto? Myślę, że jest to paletka dla osób cierpliwych, ja na pewno do takich nie należę.
Może przekonam się do 8 metalicznych cieni, ale będę ich zapewne uzywac sporadycznie, więc kolejna paletka będzie leżeć bezczynnie w szafce, czego bardzo żałuję.
Myślę, ze najlepszym pomysłem będzie udanie się w najbliższym czasie do Inglota i wybranie jakiś kolorów, których będę używać.
Pozdrawiam. :)
Zamierzam wypróbować korektor pod oczy z tej firmy, zobaczymy jak będzie z jakością. Mam nadzieje, że będzie lepsza niż twojej paletki ;)
OdpowiedzUsuńSwietny wpis :)
OdpowiedzUsuń